Ja jestem uzależniona, przyznaję. Zaczęłam od nieśmiałego, leciutkiego makijażu w wieku 16 lat. Dziś leci już pełen zestaw – podkład, korektor na sińce pod oczami, czarny eyeliner, kredka, jasne cienie, podkreślone brwi, trwała na rzęsy i dużo tuszu… Nie wyglądam groteskowo, nadal – bo mam wyczucie – ale.. nie wyjdę z domu bez makijażu, najlepiej pełnego. Może być delikatniejszy, ale być musi. Kiedy pojechałam do Niemiec, po nocy spędzonej w autokarze mój makijaż zmył się prawie w całości. Miałam ze sobą kosmetyczkę (noszę ją wszędzie), ale nie wiedzieć czemu – nie poprawiłam swojej twarzy. Czułam się wolna.. I co jest bardzo ciekawe, zauważyłam, że i tak czy siak dużo mężczyzn się za mną oglądało. Jednak w Polsce jest mi jakoś trudniej uwolnić się od stylizacji. Makijaż, ładny ubiór..
Jeszcze jedna ciekawostka – mój własny terapeuta zasugerował mi, żebym ubierała się bardziej seksownie, żeby poczuć się pewniej i doroślej. Powiem wam, że byłam w szoku. Czy nasze społeczeństwo tak bardzo się zagubiło? Ubieram się i tak kobieco, mam jeszcze się bardziej odsłaniać, wyglądać ultraseksownie w opinii mężczyzn, aby czuć się wartościowsza?
Czy to ubiór jest seksowny, czy ktoś? Czy nie odsłanianie nadmiernie piersi czyni je brzydszymi? Czy zakrywanie nóg czyni je mniej seksownymi? Co nam daje wywoływanie pewnych emocji u skądinąd przypadkowych mężczyzn? No właśnie 🙂
]]>